Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/16

Ta strona została przepisana.

kryjówki i uleciała w jasne, migotliwe powietrze, w cieple promienie słońca. Spokojnie szybowała ku czerwonemu jaśnieniu kwiatów, które zdawały się ją przyzywać, a dostawszy się w ich pobliże, uczuła tchnienie zapachu tak słodkiego, że była jakby oszołomioną i z trudem tylko dosięgła korony dużego czerwonego kwiatu. Wspięła się na jego skrajny sfalowany płateczek i uczepiła się go jak podpory. Aż tu wskutek lekkiego ruchu, w jaki wprawiła płatek kwiatu, przytoczyła się ku niej lśniąca srebrna kuleczka, niemal tak duża jak ona sama, przeźroczysta i mieniąca się wszystkiemi kolorami tęczy. Maja przeraziła się okropnie, jakkolwiek piękność tej chłodnej srebrnej kulki wprawiła ją w zachwyt. Przeźrocza kulka potoczyła się dalej, przechyliła się nad brzeżkiem listka, skoczyła w jasność słoneczną i spadła na trawę.
Maja wydała cichy okrzyk przerażenia widząc, że cudna kulka rozprysła się w mnóstwo drobniutkich perełek. Ale w trawie migotało teraz tak żywo i świeżo, w drżących kropelkach spływając po ździebełkach i błyszcząc niby djamenty w świetle lampy. Maja poznała, że była to duża kropla rosy, która w chłodną noc utworzyła się w kielichu kwiatu.
Zwróciwszy się znów do kielicha, zobaczyła chrabąszczyka o bronzowych pokrywach i czarnym pancerzu, siedzącego u wnijścia do kielicha kwiatu. Był nieco mniejszy od niej, spokojnie siedział na swem miejscu i przyglądał się jej poważnie, ale nie niechętnie.
Maja skłoniła mu się uprzejmie.
— Czy kulka należała do pana? spytała. A gdy chrabąszczyk nie odpowiadał, dodała: — Bardzo mi przykro, że ją strąciłam.