— Czy panienka ma na myśli kroplę rosy? spytał chrabąszczyk, uśmiechając się trochę wyniośle. — Z tego powodu nie potrzebuje się panienka niepokoić. Ja już piłem, a moja żona nigdy nie pije wody, gdyż cierpi na nerki. Czego sobie panienka tutaj życzy?
— Cóż to za prześliczny kwiat! rzekła Maja, nie odpowiadając na jego pytanie. Czy nie byłby pan tak dobrym pouczyć mnie, jak on się nazywa?
Przypomniała sobie rady Kassandry i starała się być jak najbardziej uprzejmą.
Chrabąszczyk poruszył swą lśniącą, błyszczącą głową w tylnym pancerzu. Mógł to wykonać łatwo i swobodnie, gdyż była doskonale dopasowaną i bez najmniejszego szmeru przesuwała się tam i nazad.
— Panienka widać dopiero wczorajsza? spytał i zaśmiał się niezbyt grzecznie z nieświadomości Maji. Wogóle było w nim coś, co Maję raziło, jako że pszczoły są wykształceńsze i lepsze mają manjery. Niemniej musiał być z usposobienia dobrodusznym, gdyż widząc, że Maja zawstydzona oblała się lekkim rumieńcem, zaczął do niej mówić z większą pobłażliwością.
— To jest róża — rzekł — skoro się panienka chce dowiedzieć. Zamieszkaliśmy w niej przed czterema dniami i dzięki naszym staraniom wspaniale się od tego czasu rozwinęła. Czy mogę prosić, by panienka weszła na chwilę?
Maja się zawahała; szybko jednakowoż pokonała swe obawy i postąpiła parę kroków naprzód. Chrabąszczyk odchylił barwny płatek kwiatu i razem kroczyli wąskiemi komnatami o jasno-czerwonych wonnych ścianach i przyćmionem świetle.
— Ślicznie tu naprawdę — rzekła Maja, szczerze za-
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/17
Ta strona została przepisana.