znów nie było. O ile wiadomo, to człowiek nie żywi się jętkami. Tylko że w ludziach żyją niekiedy popędy zbrodnicze, które na zawsze chyba pozostaną tajemnicą niewyjaśnioną. Może się to pani wyda nieprawdopodobnem, ale zapewniam, że zdarzały się wypadki, kiedy tak zwani chłopięcy ludzie schwyciwszy jętkę, poprostu dla rozrywki wyrywali jej skrzydełka i nóżki. Pani wątpi?
— Rozumie się, że trudno mi uwierzyć w coś podobnego — zawołała Maja oburzona.
Migotka wzruszyła ramionami, a twarz jej przybrała wyraz starczy, wyryty długiem doświadczeniem.
— Ach, jeśli mam być szczerą — podjęła znów Migotka, całkiem pobladła od smutnego wspomnienia — to pani powiem, że ja sama miałam brata, rokującego najpiękniejsze nadzieje, pomimo że był trochę lekkomyślny i niestety bardzo ciekawy. Otóż wpadł on w ręce pewnego chłopca, który nań zdradnie zarzucił siatkę, przymocowaną do długiego drążka. Proszę powiedzieć, ktoby się mógł czegoś takiego domyślać?
— Nie — odparła Maja — czegoś takiego niktby się nie mógł domyślać.
Jętka spojrzała na nią.
— A potem okręcono mu czarny sznur dokoła piersi, pomiędzy skrzydełka, wskutek czego mógł wprawdzie wzlecieć do góry, ale nie uciec. Ilekroć biedny mój brat myślał, że oto już odzyskał swobodę, okrutny chłopiec ściągał go napowrót zapomocą owego sznura, którym nieborak był przewiązany.
Maja potrząsała głową.
— Trudno sobie wprost wyobrazić podobną mękę — szepnęła smutnie.
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/29
Ta strona została przepisana.