zaczął potrząsać swą okrągłą główką, a macadełka zwisały mu melancholijnie, jak dwa na deszczu przemokłe wachlarzy ki.
— Charakteru i uczciwego trybu życia nikt dzisiaj nie ocenia — westchnął. — Iffi jest istotą bez serca; nie chciałem tego wyznać przed sobą samym, niemniej jest to prawdą. Ale jeśli nie ma dość serca, by być moją przyjaciółką, to powinnaby przynajmniej mieć dość rozumu, — aby wiedzieć, jakie to dla niej byłoby korzystne.
Maja zobaczyła, że łzy mu napłynęły do oczu i serce jej wezbrało współczuciem.
Nagle Sep się ożywił. Otarł łzy i ostrożnie ustawił się za pagórkiem ziemi, który prawdopodobnie usypała jego przyjaciółka. W tejże chwili Maja zobaczyła nadchodzącą skroś trawy małą czerwoną dżdżownicę. Poruszała się w sposób bardzo niezwykły, to wydłużając się i robiąc całkiem cienką, to stając się grubą i krótką, a czerwone jej ciało składało się z samych cienkich pierścieni, które się bezszelestnie kurczyły i rozwijały. Przeraziła się, gdy Sep nagle wyskoczył ze swej kryjówki, chwycił robaka i przegryzł go na dwie połowy. Spokojnie zaczął spożywać jedną połowę, nie wiele się troszcząc o drugą, rozpaczliwie wijącą się na ziemi. Była teraz całkiem małym robakiem.
— Spokojnie, spokojnie — rzekł Sep — zaraz się skończy.
Ale żując powoli, znów sobie przypomniał Iffi, którą na zawsze utracił i dwie łzy spłynęły mu po policzkach.
Maja w swem ukryciu serdecznie go żałowała. Dość jest jednak smutku na świecie, myślała. Wtem spostrzegła, że jedna połowa glisty, którą Sep w swem strapieniu odłożył na bok, szybko się oddała.
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/37
Ta strona została przepisana.