Maja się zmieszała. Jak to możliwe?
— Musi mi to pan dokładniej objaśnić — rzekła niedowierzająco — inaczej nie mogę sobie wyobrazić czegoś podobnego. Chyba pan zrozumie, że trudno w to uwierzyć.,
Motyl usiadł obok pszczoły na gibkiej gałązce krzewu i oboje kołysali się w lekkim wietrzyku. Opowiedział jej, jak to pewnego dnia będąc jeszcze gąsienicą; zaczął się zasnuwać, aż nic z niego nie było widać prócz niepozornej bronzowej obsłony, zwanej poczwarką. — A potem po paru tygodniach — mówił z ożywieniem — zbudziłem się z ciężkiego snu i rozerwałem obsłonę. Nie potrafiłbym pani opisać, jak cudnem jest przebudzenie w słońcu po tak długim śnie w mroku. Mnie się zdawało, że się rozpływam w ciepłym, złotym oceanie z promieni, a z wielkiej miłości do życia dostałem wprost bicia serca.
— Doskonale to rozumiem — rzekła Maja — ja również doznawałam takiego uczucia, gdy po raz pierwszy z mrocznego naszego grodu wyleciałam w światło i zapach kwiatów. I Maja zamilkła na chwilę, przypominając sobie ten swój pierwszy lot. Ale potem zapragnęła się dowiedzieć, jakim sposobem duże skrzydełka motyla mogą wyróść w ciasnych obsłonkach.
Stach jej to wytłómaczył.
— Skrzydła moje się lekkie i zwinięte jak płatki kwietne w pączku kwiatu. Gdy robi się jasno i ciepło, kwiat musi się otworzyć, czy chce, czy nie chce, a wtedy płateczki jego się rozwijają. Taksamo było z mojemi skrzydłami. Nikt nie zdoła się oprzeć, gdy słońce świeci.
— Tak — rzekła Maja — to prawda. W zadumie pa-
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/76
Ta strona została przepisana.