wzburzony, przednią nóżką, służącą pszczołom za ramię i rękę, przygładził swe lśniące włosy na piersi.
— Rychło spadnie nieszczęście — rzekł do Kassandry. — Rój buntowników opuści miasto. Obwołali już nową królową.
Kassandra nie zwracała nań prawie żadnej uwagi. Nie podziękowała mu nawet za pomoc, a Maja czuła wyraźnie, że stara pani była bardzo nieuprzejmą względem młodego kawalera. Nie śmiała zapytać; wrażenia następowały po sobie ogromnie szybko, grożąc jej utratą przytomności. Wzburzenie ogólne i jej się udzieliło; zaczęła także brzęczeć cieniutko, delikatnie.
— Co ci przyszło do głowy! ozwała się Kassandra. — Alboż zamało jeszcze hałasu?
Maja natychmiast umilkła, pytające spojrzenie skierowując na starszą przyjaciółkę.
— Chodź tutaj — rzekła do Maji — spróbujemy się nieco uspokoić.
Ujęła Maję za jej piękne błyszczące skrzydełko, całkiem jeszcze miękkie i nowe i cudnie przeźroczyste, i usunęła ją w mało odwiedzany kącik, przed parę plastrów, napełnionych miodem.
Maja przystanęła, uczepiwszy się jednego z plastrów.
— Tu ślicznie pachnie — rzekła do Kassandry.
Stara znów się obruszyła.
— Musisz się nauczyć cierpliwości — rzekła. — Dziecko, ja w ciągu obecnej wiosny wychowałam już paręset młodych pszczółek i przygotowałam je do pierwszej podróży, ale żadna nie była taką wścibską. Wydajesz mi się jakąś wyjątkową naturą.
Maja poczerwieniała i obydwa delikatne paluszki swej ręki wsunęła sobie do ust.
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/8
Ta strona została przepisana.