Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/89

Ta strona została przepisana.

— Nie — rzekła Maja — w to nie uwierzę, dopóki się nie przekonam.
— Czy pani sadzi, że sobie dla jej przyjemności wyrwę nogę? gniewnie wykrzyknął Hanibal. — Już ja widzę, że pani jest osobą, z którą niepodobna obcować. Podobnego żądania nikt mi się dotąd nie ośmielił postawić.
Maja się zmieszała, nie rozumiejąc, dlaczego się tkacz tak rozsierdził i czem właściwie zawiniła. Niełatwo to przestawać z obcym, gdyż podsuwają nam złe zamiary całkiem bezpodstawnie, myślała zbita z tropu. Posmutniała nagle i w zgnębieniu przyglądała się dużemu pająkowi o długich nogach i zgryźliwym wyrazie twarzy.
— Właściwie to mógłbym panią pożreć — niespodzianie rzekł tkacz, dobroduszość Maji biorąc widocznie za słabość. W tejże chwili mała pszczoła uczuła dziwny przypływ energji, a miejsce smutku i lęku zajęła spokojna odwaga. Wyprostowała się nieco i bezwiednie niemal wydając donośny swój brzęk, spojrzała nań błyszczącemi oczyma, uniosła lekko swe przeźroczyste skrzydła i rzekła:
— Jestem pszczołą, proszę pana.
— Przepraszam — rzekł Hanibal i bez pożegnania zbiegł po pniu tak szybko, jak tylko na siedmiu nogach biec potrafił.
Maja zaśmiała się mimowoli. Dopiero na dole się znalazłszy, zaczął głośno wymyślać.
— Ma pani brzydki charakter — krzyczał oburzony — jadowitem swem żądłem grożąc istotom, którym srogi los uniemożliwił szybsze ruchy. Ale i dla pani wybije