ciężka godzina, a w czarnej chwili wspomnisz sobie o mnie i pożałujesz swego okrucieństwa.
Znikł pod dużemi liśćmi podbiału. Maja nie słuchała nawet jego pogróżek, całkiem przejęta radością, że wiatr oto ustał, a dzień zapowiadał się pogodnie. Wysoko na niebie, na tle błękitu przeciągały białe obłoki, spokojne i szczęśliwe jak dobre myśli Pana Boga. I zdjęła pszczółkę gorąca tęsknota za soczystą zielenią polanek i wysłonecznionych stoków po drugiej stronie jeziora, gdzie dawno się już musiało rozpocząć wesołe życie. Widziała kołyszące się smukłe trawki, a na skraju lasu w wąskich rowach kwitły żółte storczyki. Z ich kielichów można było patrzeć w tajemniczy mrok lasu jodłowego, z którego dolatywał wiew chłodny i smutny Wiedziała, że w jego mrocznej ciszy, zmieniającej promienie słońca w blado-różowe jaśnienie, leży ojczyzna bajek.
I już szybowała w powietrzu. Nawet sobie dobrze nie uświadomiła, że uleciała. Łąki i kwietne stoki wołały ją do siebie. O Boże wielki, jakże życie jest rozkosznem!
Tak upływały Maji wśród owadów dnie i tygodnie jej młodego życia. Wśród tego wałęsania się pełnego przygód i niebezpieczeństw, odczuwała niekiedy brak towarzyszek z wczesnego dzieciństwa, a czasem napadała ją też bolesna tęsknota za porzuconą ojczyzną. Zdarzały się też chwile, kiedy pragnęła zajęcia regularnego, pracy użytecznej i towarzystwa równych sobie. Ale