Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/94

Ta strona została przepisana.

nieprawdaż? Dowiedziałem się o tem od wywiadowców roju, który wyleciał z grodu.
— Tak — z durną potwierdziła Maja. Sprawiało jej radość, że naród jej zażywał takiej sławy i był znany daleko i szeroko. W głębi serca znów się zbudziła tęsknota za ojczyzną i narodem i zapragnęła uczynić coś wielkiego dla królowej i dla dobra państwa. Całkiem przejęta tem pragnieniem, zapomniała pytać o człowieka. A może też nie pytała i dlatego, że z ust komara nie spodziewała się usłyszeć nic dobrego. Małe to stworzenie wydało się jej zuchwałem i wścibskiem, a takie istoty zawsze się źle wyrażają o drugich.
Komar też wnet odleciał.
— Łyknę jeszcze trochę powietrza — zawołał na pożegnanie — a wieczorem muszę w licznem towarzystwie tańczyć w promieniach zachodzącego słońca, abyśmy jutro mieli piękną pogodę.
Maja również uleciała, bo nie była w stanie patrzeć na śpiące dziecko, we śnie skaleczone przez komara. Dziwiła się tylko, że komar tego nie przypłacił życiem. Wszak Kassandra jej kiedyś powiedziała: — Jeśli ukłujesz człowieka, musisz zginąć.
Maja doskonale pamiętała to ostrzeżenie: mimo to więcej niż kiedykolwiek pragnęła poznać człowieka i oto postanowiła użyć wszelkich sposobów dla dopięcia tego celu.

∗             ∗

To życzenie Maji miało się ziścić w sposób cudowny i w formie znacznie piękniejszej, niż się spodziewała. Oto pewnego ciepłego wieczora udała się na spoczynek wcześniej niż zwykle i nagle zbudziła się wśród nocy,