lenistwo ducha przemawia przez ciebie. Ty lękasz się jej cierpienia, ty nie masz siły do walki. Ale to napróżno; daremnie odsuwać ją będziesz, nie potrafisz uniknąć jej nigdy. Dziś lub jutro przyjdzie niespodzianie stanowcza chwila; nie ustrzeżesz się jej.
Chcesz zostawić Idalii wolność sumienia i ducha, nie chcesz przetwarzać jej moralnej istoty, i miałbyś słuszność, gdybyś ją spotkał, spojrzał na nią i rozszedł się w przeciwną drogę nazawsze. Wówczas byłbyś w prawie działać tak jak działasz, mógłbyś uniknąć walki i jej cierpienia. Ale dzisiaj nie masz już pośredniej drogi przed sobą, a każda chwila zwłoki i słabości staje przeciwko tobie i trudniejszem tylko czyni zwycięztwo.
W głębi serca musisz przyznać mi słuszność. Ty wiesz iż dając się porwać ślepej logice namiętności, zgubę gotujesz jej i sobie zarazem. Ty wiesz że pomiędzy wami rozwdźięku być nie może, nie powinno być tajemnicy a lękasz się zapytać o przyczynę jej smutku. Edwardzie, kto się chroni przed cierpieniem, zwykle sroższem cierpieniem karanym bywa. Nikczemność nigdy nie wychodzi na dobre, nawet w obec najukochańszej istoty; w obec jej bólu niewolno być tchórzem, i nikczemnym.
Czemuż poznałeś i pokochałeś Idalią, jeśli miłość ta ma ci przynieść upadek tylko? Ty, którego znałam tak hardym, niezachwianym, tak pogodnie stawiającego czoło gromom i burzom, żelazną ręką łamiącego zapory, ty co z rozkoszą prawie chłonąłeś silną piersią atmosferę walki, ty dzisiaj lękasz się zdobyć szczęście i spokój, lękasz się, wahasz i dajesz unosić prądowi, który niesie cię na zgubne skały, zamiast rzucić się do steru i wyratować ją i siebie.
Nie, Edwardzie, ja dzisiaj nie poznaję ciebie, ja potępiam tę miłość, jeśli ona, zamiast umacniać ducha twego, jest ci upadkiem i słabością.