Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

kapryśnem i gwałtownem sercu, wesprzeć się nie może bezpiecznie, i ma słuszność.
Czy ty wiesz sam co jutrzejsze słońce zbudzić może do życia w duchu twoim? Idalia nie zaznała nigdy zawodu, nie pojmuje zapomnienia, ni życia bez twojej miłości. Trwoży się, cierpi i może niebacznemi słowy zbliża właśnie tę złowrogą chwilę.
Jutro, któż może za jutro zaręczyć, kiedy ono zarówno od dwóch serc zależy? Tylko szalony przyrzekać je może, tylko szalony żąda słowa takiego i wierzy że ono wystarczy, by skuć nierozerwalnie ogniwa serc raz i nazawsze.
Ja wierzę w miłość wieczną, nieskończoną; ale ona nie przychodzi w darze niebieskim, bez trudu i pracy. Trzeba zeby się na nią złożyły czyste serca, trzeźwe umysły, silne dłonie i duchy. Tak jest, miłość wieczna istnieć może, ale tylko pomiędzy istotami równemi sobie, które polotną myślą pojmują wieczność, a pomimo to nie pogardzają realnym światem, pomiędzy ludźmi stąpającemi po ziemi, a patrzącemi w niebo; bo wówczas opiera się ona na ludzkich warunkach, na wzajemnem poznaniu siebie, przebaczeniu i ufności. Wówczas jest niezłomną i wytrwałą, wzmacnia i rozwija wszystkie szlachetne pierwiastki ducha i jest najwyższym rozkwitem życia.
Ale czy ona istnieć może pomiędzy człowiekiem a aniołem? Jakąż rękojmię trwałości dać może to uczucie ubóstwienia bez granic, to zamykanie oczów przed prawdą? Ty sam uważasz czasem Idalię za wyższą od siebie istotę, wiesz czasem że z nią jak z dzieckiem postępować trzeba. Czy będziesz miał siłę i wolę dźwigać wiecznie to dziecię po bezdrożach życia? bo nie potrafi iść o siłach własnych, ani ty nie potrafisz jej podnieść do godności kobiety. Czy nie przyjdzie chwila w której z litością i wzgardą przypomnisz sobie dzisiejsze bóle, w której znę-