kniętym ze wszech stron górami, niema miejsca, niema kamienia, niema cyplu skały, któregoby nie zaludniały dla mnie wspomnienia. Myśl o niej tak opanowała istotę moję całą, że jestem tutaj jakby zakreślony czarodziejskiem kołem pamiątek, zabijających mnie zwolna. A jednak nie mam siły ztąd się wyrwać.
Zdaje mi się że mi serce pęknie, gdy mi zabraknie tych martwych przedmiotów, co były świadkami miłości naszej.
Są rzeczy które nieszczęśliwi tylko pojąć mogą, są moralne strefy, które odkrywa nam tylko cierpienie. Ale biada tym co je poznali! Anioł rozpaczy piętnuje ich znakiem swoim, świat cały staje im się obcym, ludzkie bóle nawet nie wybudzają oddźwięku. Nieszczęście czyni człowieka rodzajem moralnego Pariasa, wydziedzicza go nietylko z sympatyi współbraci, ale nawet z przypadającej mu cząstki duchowego świata, odosabnia go bardziej od społeczeństwa niż przesąd indyjski. Nieszczęśliwi, są to zwyciężeni tej ziemi, na której zawsze i wszędzie biada zwyciężonym.
Mam chwile strasznego spokoju, Albino, chwile w których zdolny jestem myśleć nad sobą, o sobie i mierzyć okiem spustoszenie jakie w mojej istocie moralnej uczyniła ta straszna miłość.
Żyję jak we śnie pod uściskiem zmory, straciłam świadomość i kierunek swojej istoty, jestem tylko biernem na-