Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/138

Ta strona została skorygowana.

wykwitła ta dziewczyna jako kwiat prawdziwy; w sieroctwie i samotności nie straciła barw ni sił żywotnych. Lauretta, to istne włoskie dziecię; zda się powstała z promieni słońca, złożona cała z blasków jak skwarny dzień południa. We włosach jej czarno-szafirowych, jak noc tutejsza, błyszczą gwiaździste, wielkie, srebrne szpilki, któremi Transteweranki ubierają głowy. Matka Lauretty Transteweranką była i zostawiła córce w jedynej spuściźnie swą klasyczną piękność i strój wdzięczny. Oczy jej palą spokojnem wejrzeniem, niewiadome własnej potęgi, usta wilgotne zdają się wzywać pocałunku, gdy śpiewa czystym a silnym mezzo sopranem ludową piosnkę, której wyrazów namiętnych snadź jeszcze pojąć nie umie.
Siedzi pochylona nad ręczną robotą, kwiat granatu wpięła we włosy, skaplerz spada jej na piersi podnoszące biały rąbek koszuli. Siedzi w oknie ciemnej, wilgotnej izdebki, jak ptaszek w klatce, i kiedy niekiedy przerywa piosnkę i spogląda na mnie ciekawie, uważnie, ognistemi oczyma; potem znów schyla głowę i szyje dalej śpiewając.
Ja na nią spoglądam wzajemnie, a gdy odchodzę, ona żegna mnie uśmiechem i skinieniem głowy.
Później ojciec jej powraca po całodziennej pracy, a ona przygotowuje mu skromny posiłek. W święto włoży wstążkę na głowę, staranniej utrefi włosy i z ojcem pójdzie do kościoła; oto jej całe monotonne życie i monotonne rozrywki. A jednak wydaje się szczęśliwą i szczęśliwym będzie pewno ten co ją pokocha, kogo pokocha ona całem, nierozłamanem, niesfałszowanem sercem, z prostotą i prawdą, bez nieufności i wstecznej myśli, bez pamięci na siebie. Istoty podobne bywają zwiedzione, ale same nie znają fałszu ni zdrady, nie znają tych wyrafinowanych uczuć i myśli, które stanęły pomiędzy mną a Idalią.
Gdyby cokolwiek w świecie, Albino, mogło ukoić wspomnienia, to pewno tutaj znalazłbym spokój, owiałaby