Takim byłeś dotąd, Edwardzie, i nieraz spoglądałam na ciebie trwożna i dumna razem. Ostatnie lata nie odmieniły cię, jak widzę.
Dziś znowu list twój brzmi nutą zapału i miłości, znowu serce twoje, nie znające, nie cierpiące próżni, z całą siłą uczucia zwraca się do kobiety. Nakreśliłeś o niej słów kilka, ale z właściwą sobie bystrością nakreśliłeś je po mistrzowsku; widzę ją nieledwie i rozumiem. Idalia to anioł. Anioł, rzadkie to wprawdzie zjawisko w dzisiejszym świecie i trzeba może szukać aż wśród gór zapadłych ostatniego potomka tej rasy średniowiecznej; ale stawiam tutaj pytanie, czy anioł stworzony jest do rzeczywistego życia? czy może uszczęśliwić człowieka, w zamian być szczęśliwym i zadość uczynić warunkom bytu? Co do mnie, wyznaję w pokorze ducha, iż lękam się podobnych istot. Chciałabym wprawdzie widzieć tę dziewczynę, w białej szacie spływającą po gruzach ze szczytu starej baszty, wypowiadającą jak sybilla marzenia swoje ale tylko jako piękny obraz i nic więcej. Omijałabym zawsze Idalią z daleka i nie chciałabym drogi mojej krzyżować z jej drogą, a pokochać ją lękałabym się, jak istotę odmiennej natury, która z człowiekiem z krwi i ciała nie ma nic wspólnego, która nie może zrozumieć potrzeb, żądz i uczuć jego, ani wzajem być zrozumianą.
Wiem że słowa moje próżnemi zostaną. Należysz do ludzi którzy nie cofają się nigdy przed cierpieniem, których pociąga niebezpieczeństwo i walka. Wiem że kobieta którą kochasz, staje się dla ciebie zawsze typem doskonałości, do której ogół stosowaćby się powinien. Wiem o tem, a jednakże to piszę, bo wolałabym już widzieć serce twoje w rękach owej czarnookiej Heleny, niż tej istoty z mgły i słońca.
Nie wiem jakie dalej prowadzić cię będą losy, gdzie cię zaniosą burze uczuć? ale chciałabym zobaczyć cię znowu i widzieć wolnym od tej namiętności budzącej
Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/53
Ta strona została skorygowana.