Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/54

Ta strona została skorygowana.

się zaledwie, którą może rozwiało już drugie spotkanie z tą kobietą i która w trwożnych oczach moich przesadzonych nabiera rozmiarów.




LIST IV.
EDWARD DO ALBINY.

Nie, ty nie myliłaś się, Albino, nie przesadzałaś miary budzącej się namiętności. Od owej chwili dnie i miesiące mignęły jak błyskawica, a ja kocham, jak pewno dotąd nie kochałem w życiu. I uśmiechnij się z trwogi twojej, uśmiechnij się ze złych przeczuć, bo chociaż nie wyrzekły tego jej usta, ja czuję że nazwzajem kochanym jestem, W kilka dni po ujrzeniu Idalii, wynalazłem sposobność aby być jej przedstawionym. Jak się to stało? nie pytaj mnie; byłem w stanie poruszyć niebo i ziemię, byle dostać się do niej. Skrzypce, muzyka, posłużyły mi tutaj; ona sama śpiewa, musieliśmy więc zbliżyć się i porozumieć w harmonijnych sferach dźwięku. I wkrótce, pomimo samotności w której postanowiła przebyć czas żałoby i której szukała w tem ustronnem w górach mieszkaniu, stałem się częstym gościem w jej domu. Towarzyszką jej jest cudzoziemka, pani du Barlette, która ją wychowała i której umierająca matka zostawiła niejako moralną opiekę nad sierotą.
Pałacyk który zamieszkała w Maniowie, rodzaj myśliwskiego pawilonu, urządzony został na prędce do zimo-