tka nieledwie rada była z tego, a ja przyjęłam za zasadę nie wywoływać próżnych starć aż przyjdzie wiek rozsądku, ciesząc się nadzieją, że wówczas księżniczka odda mi sprawiedliwość, że zyskam sobie jej ufność. Tymczasem inaczej się stało. Charakter Idalii wyrabiał się coraz odrębniejszy, że nie powiem dziwaczny. Ostatnia wola zmarłej matki pozostawiła mnie przy niej, do czasu pójścia za mąż lub pełnoletności. Idalia szanuje i spełnia wolę ubóstwianej matki; nie mogę uskarżać się na nią, jest dla mnie pełna względów i szacunku, tylko zostawia mi zupełnie bierną rolę, nie zwierza mi myśli ni zamiarów swoich, a nawet w ostatnich czasach zupełnie lekceważyła moje przedstawienia, właśnie w okolicznościach, które zmuszają mnie udać się do pana hrabiego; bo w każdym razie nie chcę, by na mnie spadała odpowiedzialność za to, co stać się może.
Zaraz po śmierci matki, jak to panu hrabiemu wiadomo, księżniczka osiadła w Maniowie, tak dla przepędzenia w wiejskiej ustroni czasu żałoby, jak i z porady lekarzy, którzy znajdowali, że świeże górskie powierze wywrze zbawienny wpływ na jej wątłe zdrowie, zachwiane doznaną stratą. Księżniczka pragnęła samotności więcej niż zwykle (oddawna zauważyłam w niej tę skłonność, nienaturalną w młodej osobie) i przepędziłyśmy tu kilka miesięcy, nie widząc prawie żywego ducha, bo prócz kilku osób z rodziny, które odwiedzały nas z rzadka, nie chciałyśmy mieć żadnych ze światem stosunków. Jedyną rozrywką Idalii — była muzyka, książki i dalekie wycieczki w góry. Nie sądzę jednak, by nudziła się kiedy, i owszem, cera zdrowia wracała na jej lica, względna wesołość do myśli. (Wesołą także od dzieciństwa nie była nigdy, uciekała od gwarnych zabaw i lubiła marzyć samotnie. Nieraz robiłam jej w tym względzie przedstawienia, ale z żalem dodać muszę, — daremne).
Dopiero po wyjeździe pana hrabiego zauważyłam
Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/60
Ta strona została skorygowana.