rzeczach, wpojone jej, jak to panu hrabiemu wiadomo, przez nieboszczkę księżnę Amelią, której ekscentryczny testament upoważniał córkę nieledwie do lekceważenia całej rodziny, w najważniejszej sprawie życia, bo w wyborze małżonka. Nic więc dziwnego, że przełożenia moje żadnego nie odniosły skutku. Wówczas to pisałam do pana hrabiego. Ponawiałam uwagi moje kilkakrotnie, z coraz widoczniejszą niecierpliwością Idalii, niecierpliwością, która tutaj objawiła się po raz pierwszy w życiu i zadziwiła mnie, jako ważny bardzo symptomat stanu jej umysłu, bo lękam się wyrzec — serca.
Lękam się czy nie pokochała tego młodego człowieka, a im więcej zastanawiam się, tembardziej smutny fakt ten nie zdaje mi się podpadać wątpliwości.
Co do tego młodego człowieka, nie mam jeszcze ustalonego przekonania. Księżniczka jest tak piękną, że może dla siebie samej być pokochaną; ale z drugiej strony, jest to jedna z najświetniejszych partyj w całym kraju. Człowiek zręczny mógł korzystać ze szczęśliwych okoliczności, z niedoświadczenia i rozbujałej wyobraźni młodej osoby, by zawładnąć jej sercem, ręką i majątkiem.
W każdym razie ja niczemu przeszkodzić nie mogę, i sądzę że jest moim obowiązkiem znowu udać się do pana hrabiego, jako najbliższego krewnego i opiekuna Idalii, prosząc go o rychły przyjazd, lub, coby najlepiej było, o zabranie księżniczki z tego miejsca, gdzie samotność, rozmarzenie i blizkość sąsiedztwa, wpływać może coraz bardziej na rozwój tak niestosownego uczucia.