Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

Herakliusz odpychał mnie i mroził, powitanie jego było chłodne; widocznie czuł się panem położenia, a w nieobecności Idalii i panem domu.
Zapytałem o księżniczkę: była na przechadzce z panią du Barlette.
Nastąpiła chwila milczenia. Chodziliśmy obadwaj po wielkim salonie, którego drzwi na balkon prowadzący do ogrodu otworzone były; każdy z nas miał wiele do powiedzenia i jak szermierze przed walką, mierzyliśmy siły nasze wzajemnie.
— Pan jesteś blizkim sąsiadem Maniowa?.. — zaczął w końcu Herakliusz, przerywając zbyt długo trwającą ciszę.
— Tak jest, panie hrabio.
I wskazałem mu dom mój, bielejący wśród krzewów, na przeciwnym brzegu wąwozu.
— Pan nabyłeś tę wieś bardzo niedawno? pytał dalej z przyciskiem, przystając w oknie i topiąc we mnie swe przygasłe wejrzenie.
To zapytanie mogło być prostym wstępem rozmowy, pomiędzy ludźmi mało sobie znanemi; ale zraził mnie sposób w jaki uczynione było. Znudzony, gorączkowy, postanowiłem odrazu przerzucić rozmowę na grunt właściwy.
— Tak jest, odparłem, nabyłem Widnę przed kilku miesiącami, jedynie dla blizkiego sąsiedztwa z Maniowem i dla tego jedynie osiadłem w tych stronach. Czy i to powiedziano panu hrabiemu?
Herakliusz cofnął się, zdumiony słowami, których się nie spodziewał; ten śmiały zwrot wytrącił go z kolei.
— Co pan chcesz przez to powiedzieć? — zapytał po chwili, nie zdejmując ze mnie bladych źrenic.
— To, że od pierwszego wejrzenia pokochałem księżniczkę Idalię. Nie myślę z tego czynić tajemnicy.
Herakliusz popatrzył na mnie z widocznie lekcewa-