Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/75

Ta strona została skorygowana.

jąc na hrabiego. Czemu tak pobladłeś? W istocie bladym musiałem być bardzo; każde słowo tej rozmowy krwią zalewało mi serce, drażniło wszystkie szlachetne struny mego ducha, a nie pozwalałem im wybuchnąć.
Herakliusz lękał się odpowiedzi mojej, a ja nie wiedziałem sam co odpowiedzieć. Przy niej byłem bezsilny bezbronny; czułem wprawdzie, że w walce z Herakliuszem ona stanęłaby po mojej stronie, ale mógłżem ją na walką narażać? Mógłżem mącić jej czystego ducha dźwiękiem nawet podobnej rozmowy? pod przymusem nieledwie żądać pierwszego słowa miłości? Burze, cierpienia, potwarze, wszystko to mogło spadać na mnie, ale nie na nią, — nigdy na nią.
Idalia jednak patrzyła w twarz moją z nieznaną mi dotąd słodyczą i wyczytała może miotające mną uczucia. Ostatnie słowa usłyszane wróciły jej na pamięć.
— Co mówiłeś, wyrzekła zwolna zwracając się do hrabiego, o wyjeździe z Maniowa?
— Mówiłem, odparł Herakliusz, siląc się na uśmiech spokojny, że zapewne niedługo opuścimy te strony. Wiesz ze siostra moja spodziewa się ciebie w tym miesiącu, wiesz ze macie razem zwiedzać Szwajcaryą i Włochy.
— Ja nie wyjadę wcale z Maniowa, odparła stanowczo Idalia, patrząc na mnie, jakby chciała temi słowy wrócić mi spokój i szczęście.
— Wierzę, pochwycił hrabia, nie mogąc pokryć ironii dźwięczącej w głosie, wierzę, iż ci tutaj przyjemnie czas upływa. Mam jednak nadzieję, że zrobisz tę ofiarę dla świata, który się o ciebie upomina, dla rodziny, — dla mnie.
I tutaj głos jego przechodził w prośbę.
Idalia milczała chwilę, drżąca, rozburzona, jakby zbierając siły. Z twarzy jej różowo bladej schodziła barwa, skupiając się w dwóch rumieńcach płomiennych.
— Dlaczego mam ztąd wyjechać? wyrzekła w końcu