mdłe, niedołężne, nie pojmuje warunków życia, cofa się przed realnością.
Położenie twoje jest trudne. Zwolna, ostrożnie, z mglistych wyżyn po których błąka się ona bez celu, musisz sprowadzić ją na ziemię; ale wiedz, że każde stąpnięcie po niej razić ją będzie, jak światło oczy przywykłe do cienia. Ty musisz znieść jej cierpienia, bo cierpieniem tylko anioł przetworzyć się może na człowieka.
Ale nie łudź się także zbytnią nadzieją. Są natury bezwarunkowo anielskie, niezdolne do człowieczeństwa, nieprzydatne na nic ludzkości. Idalia, nie mogąc podołać ciężarowi życia, złamać się może w twojem ręku zbyt szorstkiem dotknięciem, lub znienawidzieć cię zato, że ją budzisz z marzenia w którem dotąd śniła życie.
Edwardzie, serce moje od pierwszej chwili przeczuło to wszystko. Ale teraz ty sam cierpisz i szalejesz, kiedy potrzeba ci nadewszystko być mężnym, cierpliwym, wytrwałym; ty sam utrudniasz położenie swoje, gdy wszystko sprzysięga się przeciw tobie, a zamiast przyjaznej ręki, jest pomiędzy wami dłoń wroga, gotowa każdej chwili cisnąc iskrę na prochy.
Ja nie wiem jakim jest Herakliusz, ale choćby chciał, nie potrafi być sprzymierzeńcem twoim. Idalia zbyt daleko stoi od niego, wśród mglistych obłoków średniowiecznych, wyższa i niższa razem od każdej kobiety, niezdolna do grzechu, bo niedostępna pokusie, czysta bez zasługi, promienna bez ciepła, nie wiedząca sama czego żąda; a jednak urokiem piękna, niewinności swojej musiała wywrzeć wpływ na burzliwą, niepohamowaną naturę twoją. Pokochałeś ją właśnie przez odwieczną analogią kontrastów, dlatego że była tem wszystkiem, czem ty nie byłeś.
Czy próżne jest to prawo Boże, Edwardzie, czy z tej pozornej dysharmonii nie płynie wielka synteza, logika, harmonia świata?
Nic daremnego niema na świecie; im więcej myślę,
Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/96
Ta strona została skorygowana.