chwili pogrążony był w takiej pomroce, iż z pewną trudnością przychodziło rozeznać przedmioty, bo świeca stojąca w kącie rozjaśniała zaledwie maleńką przestrzeń.
Wśród sprzętów nagromadzonych nagłą chorobą, widać było jeszcze zwykłe nawyknienia pana domu. Na biurku rozłożone były gazety, a pod marmurowym lwem spoczywała paka listów, które tutaj zwykle oczekiwały odpisu. Niedopalone cygaro leżało na bronzowej podstawce; rozpoczęty rachunek przy kałamarzu, w którym tkwiło pióro, jakby tylko co umoczone.
Wszystkie te drobne rzeczy sprawiały niewypowiedzianie przykre wrażenie wobec śmierci, która zdawała się już rozpościerać swoje panowanie w głuchej ciszy tego pokoju.
Pani Julska zatrzymała się w progu; dywan rozesłany po całym pokoju tłumił szelest kroków; można było sądzić, że cienie tylko przesuwały się tutaj. Szukała
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/101
Ta strona została skorygowana.
95