Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/128

Ta strona została skorygowana.
122

mina się o rzecz słuszną, dopóki pani Julska nie wyrzekła:
— Bezwątpienia, Wacławie, bo cóż ona temu winna?
— Ty nie możesz wyobrazić sobie, mamo — mówił młody człowiek, odzyskując żywość wrodzoną — jak ona była mężna w tych strasznych chwilach. Kiedy ojciec odebrał pierwszą wiadomość o nieszczęściu, które jak grom zwaliło się na niego, kiedy blady śmiertelnie rzucił list odebrany na stół i ze łzami w głosie zaledwie zdołał wymówić: „Jesteśmy zgubieni, Regino, straciłem wszystko!“ — ona, która śledziła z trwogą zmianę jego twarzy, rzuciła mu się na szyję, zaklinała, by się nie trapił, bo dopóki kogo ma kochać, nie nazwie się ani ubogą, ani nieszczęśliwą.
— A ty, Wacławie?
— Ja, matko — odparł, podnosząc głowę — mam zdrowe ręce i przysiągłem,