Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/143

Ta strona została skorygowana.
137

te oczy przerażające w martwocie swojej, co niegdyś spoglądały na nią tak miłośnie. I ona nie odebrała ich ostatniego wejrzenia, nie słyszała ostatniego słowa tych ust ukochanych.
W tej chwili nie zdołała jeszcze odczuć całej goryczy swej straty; miała tylko niewypowiedziany żal do tych, co tak źle czuwali i nad nim i nad nią, co pozwolili jej spać, kiedy ojciec konał, i co tak niemiłosiernie porzucili jego zwłoki, nie zadając sobie nawet trudu zamknięcia mu powiek.
Martwe ciało, które zwykle przejmuje żyjących trwogą i grozą, nie miało ich dla niej. Oparła czoło o krawędź łóżka i pozostała nieruchoma, w osłupieniu, jakie powoduje czasem cios gwałtowny.
Cały świat zniknął jej z oczu; czuła się samą jedną, opuszczoną od wszystkich, nawet od tych co byli najbliższymi jej sercu. Zdawało jej się, że niema już dla