niej ani przyszłości ani nadziei, ani miłości, ani nic z tego, co posiadała jeszcze przed kilku godzinami, że na całej ziemi należał do niej tylko ten trup zimny i że on zabierał z sobą do grobu wszystko, co ukochała.
Stała się koło niej jakaś niepojęta przemiana. Do tej chwili była celem wszystkich zabiegów, wszystkich starań. Pieszczone dziecię ludzi i losu, uczuła nagle straszną próżnię, straszną samotność sieroctwa i opuszczenia. A uczucie to było tak gorzkie, tak okropnie przygnębiające, iż wszystko na świecie wydawało jej się groźnym chaosem.
Już mdłe promienie świtu rozpraszały ciemność krótkiej nocy i przedmioty rysowały się wyraźniej wśród szarej pomroki, kiedy nagle usłyszała nad sobą głos dobrze znany, wymawiający z przerażeniem jej imię.
Usłyszała go, ale nie podniosła głowy; było jej tak, jak gdyby głos ten do-
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/144
Ta strona została skorygowana.
138