Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/168

Ta strona została skorygowana.
162

ła pierścionek, w którym oprawiony brylant połyskał tęczowymi ogniami, i spoglądała na niego ze smutkiem. A smutek ten zapewne nie był udany. Westchnęła z głębi piersi:
— Los okazał się bardzo okrutnym dla dla ciebie i dla Wacława.
— Dlaczegóż mieszasz pani w tę sprawę swego syna? — zawołała Regina, odnajdując w znękanem sercu niespodzianą energię.
Ale w tej chwili miękka i silna zarazem ręka pani Julskiej spoczęła na jej ramieniu i łagodną przemocą posadziła ją na dawnem miejscu.
— Czy sądzisz, że ulegając konieczności — spytała cichym, przejmującym głosem, jakim w potrzebie przemawiać umiała — Wacław mniej cierpi od ciebie.
Regina przestała panować nad sobą.
— Gdyby cierpiał, to któżby go zmuszał? — krzyknęła.