Ta strona została skorygowana.
166
miała prawo ją winić. Przecież ona nie była do tyla bezczelną, by podnosić czoło wbrew oczywistości. Musiała czuć się we własnem przekonaniu niewinną.
Pani Julska skorzystała w tej chwili wahania i mówiła dalej swym łagodnym głosem:
— Być może iż nie jest to pora mówić o koniecznościach życia, ale nie mamy wyboru. Daruj mi, jeśli sprawiam ci przykrość.
Nie mogła odpowiedzieć; skinęła tylko, prosząc by mówiła dalej. Słowa te sprawiły jej rodzaj gorzkiej ulgi. Wolała obwinić układ społeczny, świat, ludzi, samą siebie wreszcie, niżeli tych których kochała.
— Daruj mi — wyrzekła jeszcze raz pani Julska, biorąc w swoje jej ręce, jak doktor chcący w czasie bolesnej operacyi nie spuszczać z uwagi pulsu chorego —