— Czy mnie pojmujesz? — powtórzyła dobitnie pani Julska, wpatrując się w nią.
— Tak jest, pojmuję — odparła, wskazując zaręczynowy pierścionek leżący na stole. — Pierścionek ten nie był danym mnie właściwie, tylko wartości pieniężnej, jaką przedstawiałam. To też nie zachowuję rzeczy, do której straciłam prawo.
Te gorzkie wyrazy nie obraziły kobiety. Wstrząsnęła głową ze smutną rezygnacyą.
— Kiedyś, Regino — wyrzekła — pomyślisz o tem wszystkiem sprawiedliwie. Dziś żądać tego nie mam prawa. Ale ty wiesz dobrze, iż majątek nie stanowił wartości twojej, że nie nazwałabym córką najbogatszej nawet kobiety, gdyby nie posiadała serca, rozumu, wykształcenia, jakie są twoim udziałem.
Mówiła to z przekonaniem, którego jednak Regina uznać nie mogła.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/174
Ta strona została skorygowana.
168