Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/177

Ta strona została skorygowana.
171

Opamiętała się przecież szybko; palący rumieniec wybił jej na twarz.
— Nie o to chodzi teraz — wyrzekła po chwili zdławionym głosem. — Wszak oddałam pani pierścionek, wszak nieszczęście to nie zacięży nad Wacławem. Czy masz pani w zapasie jakąś radę dla mnie? Czekam na nią.
— Nie wiem czy będziesz mogła wysłuchać jej teraz spokojnie — odparła niezrażona tą gwałtownością — ale zrozumiesz kiedyś, że przemawiam do ciebie po macierzyńsku... Położenia wytwarzają konieczności, jakkolwiekbyśmy się na nie oburzali. Ubogie dziewczyny powinny starać się o bogatych mężów.
— Jak ubodzy mężczyźni o bogate żony? Nieprawdaż?
Mówiła to urywanym, szyderczym tonem. Ale pani Julska odparła smutnie, wznosząc oczy do góry: