— Wszystko co chcesz, Wacławie, byle nie to — powtórzyła Regina. — Ja nie chcę być ciężarem ani tobie, ani nikomu.
— Ty ciężarem! — zawołał gwałtownie. — Zkąd mogła przyjść ci myśl podobna?
— Ubogi jest zawsze ciężarem. Nieszczęście szybko nauczyło mnie tej prawdy.
Mówiła to z goryczą, która przez te dni próby nagromadziła się w jej sercu i wreszcie wybuchnąć musiała; mówiła z uczuciem godności własnej, tak strasznie poniżonej przez panią Julską.
Wacław stał osłupiały. Słowa jej raniły go boleśnie, tem boleśniej, że w głębi ducha czuł się tutaj współwinnym. Chciał stanąć w obronie swojej i swojego szczęścia; ale ona go nie słuchała. W jej dumnem, nieopatrznem sercu rodziło się postanowienie niezłomne, którem chciała pogodzić sprzeczne targające ją uczucia.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/189
Ta strona została skorygowana.
183