Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/195

Ta strona została skorygowana.
189

a ona odpowiedziała ci wymownem milczeniem. To jasne! to bardzo jasne! Ale gdyby nawet prosiła mnie o to, przysięgam ci, że nie przestąpię progu jej domu. Zdławiłoby mnie powietrze i chleb łaski, a ty, Wacławie, nie możesz mi dać innego schronienia. Zostaw mnie więc memu losowi. Wiem już, że jestem samotna i opuszczona, że na samą siebie tylko rachować mogę. Ale teraz przynajmniej w drodze życia świecić mi będzie twoja miłość. Wiem teraz, żeś ty nie opuścił mnie, jak inni.
Oparła głowę na jego ramieniu, i płakała cicho, gwałtownie; a były to łzy bólu i szczęścia zarazem. Cóż dla niej znaczyły teraz trudności, przeszkody, rozłącznie nawet, skoro mogła wierzyć mu, tak jak wierzyła niegdyś?
— Czyż mógłbym cię opuścić? — zawołał.