Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/209

Ta strona została skorygowana.
203

mna boleść Reginy musiała ustąpić wobec niej i zejść na plan drugi.
— Mamo — zawołał zrozpaczony Wacław — pojedziemy!
Słaby blask ożywił wzrok kobiety.
— Natychmiast? — szepnęła ze skwapliwością chorobliwą.
— Natychmiast — powtórzył.
Skierował się ku drzwiom, ażeby zażądać powozu i koni, kiedy skinienie matki przywołało go do niej napowrót. Sądził że przyszła jej na myśl Regina, że w ostatniej chwili wejdzie w jej położenie i ofiaruje choć chwilowe schronienie u siebie.
Omylił się jednak. Pani Julska zazwyczaj nic nie robiła lekkomyślnie, a natomiast stałą była w swoich przedsięwzięciach. To też nachyliła się do ucha jego i zamiast upragnionych wyrazów, wyrzekła głosem złamanym:
— Wieczornym pociągiem...