Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/213

Ta strona została skorygowana.
207

ny, jak w danym razie pochwalić się, że sierota była z nią, pod jej opieką, że wywiozła ją sama z Jasionnej.
W głuchem milczeniu dojechali do stacyi. Tutaj nie było już czasu do tłumaczeń i pożegnania, gdyż pociąg mający się udać do Warszawy nadchodził. Ale pani Julska w takim stanie osłabienia i zdenerwowania, że Wacław nie wiedział, co począć. Zdawało się niepodobieństwem puścić ją samą w podróż. Strategiczna choroba matki rozwijała się tem śmielej, że już tutaj nie groziło niebezpieczeństwo doktora, który z łatwością poznałby ten stan rzeczywisty.
Niewiadomo co byłby począł Wacław w tych trudnych okolicznościach, gdyby los nie ulitował się nad nim wyraźnie, zsyłając na stacyę dobrego znajomego jego i matki, który także jechał do Warszawy, i podjął się nietylko opieki nad panią Julską, ale obiecał napisać niespokojnemu