Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/221

Ta strona została skorygowana.
215

czytał w jej całej postawie — my się nie rozstaniemy już odtąd.
Po-za to postanowienie nie umiał nic więcej sformułować.
Podniosła na niego oczy pytające, oczekując słów dalszych. Ale on powtarzał tylko:
— My nie możemy się rozstać, Regino.
Powtórzenie to, niezawierające żadnego wyraźniejszego zamiaru, uderzyło jej umysł, bo te dnie ostatnie uczyniły ją skorą do rozczarowań, i pośród rozmarzenia, jakiem upajał ją sam dźwięk jego głosu, wślizgnęło się poczucie bezsilności jego.
— Obaczysz — mówił dalej — Teodozya najlepiej doradzi, co nam uczynić wypada.
Instynktownie, słysząc to; odsunęła się od niego.
— Teodozya? — powtórzyła ze zdziwieniem — dlaczegóż ona?