Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/226

Ta strona została skorygowana.
220

stko. A gdy raz spojrzała wzrok jej przylgnął do tej cierpiącej, energicznej twarzy, w której wyczytała boleść znoszoną mężnie. Przytem Teodozya nie cierpiała łez: jak wszystkie istoty zmuszone walczyć i borykać się z losem, miała rodzaj litosnej pogardy dla tego objawu słabości.
— Ha! — zawołała — więc to tak, więc to pani jesteś narzeczoną Wacława?
Miała na ustach słowa: tą bogatą, tą piękną narzeczoną, ale wstrzymała się w porę.
— Czyż byłabym tu z nim inaczej? — odparła z prostotą.
Zamiast wyciągnąć do niej rękę, rozwarła ramiona i uścisnęła ją, jak młodszą siostrę lub córkę, bo Regina rzuciła się w nie bez wahania.
— Nie miałem dla niej innego schronienia — wmieszał się Wacław, który przez ten czas uspokoił się trochę — i nie zawiodłem się na tobie.