Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/234

Ta strona została skorygowana.
228

Gdy skończył, pozostała czas jakiś milcząca. Czekała widać na coś jeszcze, a nie mogąc się doczekać, zapytała znowu:
— I cóż zamierzasz dalej?
— Alboż ja wiem? alboż ja to wiedzieć mogę? — wybuchnął z rodzajem żalu czy gniewu nieokreślonego.
Panna Teodozya nie odpowiedziała na to wybuchem podziwu albo oburzenia, jak się można było spodziewać. Zapewne słowa Wacława nie wzbudziły w niej ani jednego, ani drugiego uczucia. Ona znalazła się jak przystało osobie praktycznej i postawiła kwestyą na praktycznym polu.
— Któż tedy wiedzieć będzie?
Spojrzał na nią wielkiem i oczyma, które w tej chwili były zmącone, łzawe i świadczyły o zupełnem niepodobieństwie znalezienia drogi, wśród trudności jakie go otaczały.
— Któż wiedzieć będzie, czy twoja matka? — powtórzyła stara panna.