Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/251

Ta strona została skorygowana.
245

— Więc mówmy o niej — wyrzekła, podnosząc czoło właściwym sobie ruchem, który w szczęściu miał coś wyzywającego, a teraz pełen był energii i dumy.
Wacław odprowadził ją pod lipę, posadził na brzozowej ławce pomiędzy sobą a Teodozyą, wziął obie jej ręce w swoje i nie zdejmując wzroku z jej oczu mówił:
— Przedewszystkiem, Regino, musimy się połączyć nierozerwalnym węzłem.
Lękał się widocznie oporu jej strony, pamiętając słowa wyrzeczone wobec pani Julskiej w chwili oburzenia. Ale ona nie pamiętała ich widać, bo odparła z prostotą:
— Jam twoja, wiesz o tem dobrze.
Była przejmująca słodycz w tych słowach, która musiały podziałać na każde rozkochane serce. Wacław z uniesieniem przyciskał do ust jej dłonie i przylgnął do nich ustami.