Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/255

Ta strona została skorygowana.
249

poddaszu najbiedniejszą izdebkę, w której on i ja moglibyśmy pracować, a będę najszczęśliwszą; ale łaski udzielonej niechętnie znieść nie potrafię. Panno Teodozyo, ty przecież pojąć to powinnaś; postaw się na mojem miejscu.
— Jesteś dumną, Regino — szepnęła stara panna z widocznem współczuciem.
— Cóż pozostaje biednemu, gdy nie posiada nawet dumy? — odparła zarumieniona. — Panno Teodozyo — mówiła dalej — cóżbyś na mojem miejscu zrobiła?
— Z pewnością nie przyjęłabym łaski gwałtem wymuszonej — zawołała stara panna, przechodząc nagle na stronę Reginy. — Ona ma słuszność, Wacławie; są rzeczy niemożebne, do których pewne charaktery nagiąć nie zdołają się nigdy.
— Więc cóż mamy począć? Czyż nie mówiłaś sama, że jedyną deską ratunku dla nas byłoby, gdyby matka moja zgodziła się ze spełnionym faktem i dopomo-