Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/258

Ta strona została skorygowana.
252

rzeń nauczycielską dolę, zdawała mu się nieznośną.
Teodozya spojrzała na nią, a w spojrzeniu tem było i zdziwienie i zdwojone współczucie.
— Nauczycielką — powtórzyła z namysłem. — Ona ma słuszność, Wacławie, tu jedyna droga otwarta kobiecie.
— Ona, Regina, miałaby tułać się wśród obcych? Dopóki ja żyję, nie przyjdzie jej na los podobny!
Teodozya nie odpowiedziała nic zrazu; zdawała się namyślać, aż wreszcie podniosła głowę.
— A gdyby została u mnie? — wyrzekła zwolna.
Była chwila ciszy.
— Mam zakład naukowy — mówiła dalej stara panna, jakby tłumacząc się z dalszych zamiarów — Regina byłaby mi pomocą.