Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/266

Ta strona została skorygowana.
260

właścicielki. Zasłony wpuszczały tylko bardzo oszczędnie światło dzienne; pokój pogrążony był w pomroce w ten sposób, że kto wchodził tutaj z dziennego światła, przez chwilę mógł sądzić, iż wstępuje w krainę cienia, będącą wiekuistym symbolem smutku.
Przyjaciółki cisnęły się do pani Julskiej po kolei, usiłując okazać jej swoje współczucie nad katastrofami, które wpłynęły na opóźnienie lub zerwanie małżeństwa, a których dzieje znano dotąd w sposób mętny tylko i nieokreślony. Ponieważ nie wiedziano, jaką wypadało przyjąć postawę, okazywano współczucie niezdefiniowane, mogące zarówno przystosować się do najrozmaitszych okoliczności, ale świadczące zawsze o sympatyi osób odwiedzających.
— Prawdziwie — mówiła dama, której najwybitniejszą częścią fizyognomii były błękitne okulary — kochana Wikciu (pani Julska nosiła charakterystyczne imię Wi-