Carlo Dolce, i razem zrobiła silnie przeczący ruch ramion, niby strząsając z siebie odpowiedzialność za wszelkie czyny, powodowane mniej szlachetnemi pobudkami.
— Och! — szepnęła — to, przecież nie byłoby jeszcze nieszczęściem. Majątek to rzecz nabyta. Znasz mnie i wiesz, że nie goniłam za nim nigdy, że przywyknienia moje są skromne...
— No tak, ależ najątek nigdy rzeczy nie psuje.
Pani Julska zrobiła gest najwyższej obojętności, na jaki jedynie czysta bezinteresowność zdobyć się mogła.
— Nie myślałam o nim nigdy, kiedy kojarzyło się to nieszczęsne małżeństwo. On pokochał pannę Jasiennicką, z której rodziną byłam zawsze w dobrych stosunkach, ojciec jej był człowiekiem nieposzlakowanej zacności, a ja... ja niestety, patrzyłam na Reginę oczyma mego syna...
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/270
Ta strona została skorygowana.
264