Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/301

Ta strona została skorygowana.
295

stką odpowiedź, tylko serdeczne pełne litości współczucie.
— Ha! — szepnęła — obym się omyliła, a tyś był szczęśliwym!
Te łagodne słowa wzbudziły w nim wyrzuty sumienia. Pochwycił ręce matki i całować je zaczął. Oddawała je martwo uściskom jego, ale o nic nie pytała; snadź nie miała nadziei, by usiłowania jego odniosły skutek, a lękała się, że może być posądzona o złą wolę.
On też nie był usposobionym do zwierzeń i oddalił się szybko, jakby pilno mu było w czyn zamienić zamiary.
Pani Julska patrzyła za nim długą chwilę, dopóki nie zniknął jej z oczu. Ręce jej zaplecione spoczywały spokojnie na kolanach, a usta wyszeptały tylko:
— Ha! niech spróbuje!