miewającem. Człowiek którego znał dobrze, z którym od lat kilku był w nalepszych stosunkach, któremu niejedną towarzyską przysługę wyświadczył, nagle w jego oczach przetworzył się do niepoznania i obszedł się z nim jak ze szkolnym żakiem, nie raczywszy nawet rzucić okiem na jego pracę i przekonać się, czy w samej rzeczy żadnej nie ma wartości.
Głębiej szperając w swojej pamięci, byłby sobie przypomniał, jak tenże sam pan Edward nieraz, słuchając jego rozmowy i dowcipów, których za dobrych czasów nigdy nie brakło, mówił zachęcająco: „Napisz z tego humoreskę,“ albo też: „wyborny z ciebie byłby fejletonista, próbuj sił swoich.“
Kiedy wreszcie Wacław przyszedł do siebie i obejrzał się w około, towarzystwo się rozpierzchło i był prawie sam jeden. Podniósł się powoli i oddalił się także.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/315
Ta strona została skorygowana.
309