Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/316

Ta strona została skorygowana.
310

W tej chwili, jak powiada poeta, skorzystał trochę, trochę dojrzał.
Dojrzałość ta jednak nie dochodziła do miary doświadczenia, gdyż nie rozumiał wcale tego, co go spotkało. Wystąpienie pana Edwarda miało dla niego znaczenie dachówki spadającej mu na głowę, ale przyczyna była rzeczą przechodzącą jego pojęcie.
To też wszystkie górne wysłuchane frazesy nie wpłynęły na jego zamiary. Pan Edward przecież nie był jedynym człowiekiem, pod którego opiekuńcze skrzydła mógł się dostać, ani dziennik w którym pracował jedynym dziennikiem. Więc, jak człowiek uderzony dachówką, nie zważając na ból doznany, strząsnął z siebie pył jaki na niego rzuciła i szedł dalej, niezrażony, drogą jaką iść zamierzał.
Zastanowił się przez chwilę, do kogoby się udać, i postanowił pójść do pana Oktawiusza, którego właśnie w cukier-