z bryczki, zrzucił zakurzoną wierzchnią szatę i przyszedł ją powitać, zdawały jej się wiekami, a jednak za nic w świecie nie byłaby uczyniła w tej chwili kroku na jego spotkanie. Przeciwnie, im gwałtowniejsze były jej uczucia, tem więcej, z rodzajem nieokreślonego i niewyrozumowanego wstydu, starała się je ukrywać, chociażby przed tym tylko, który je wywołał.
Jemu jednak z pewnością było równie pilno ją zobaczyć, bo zaledwie zdołała uspokoić się trochę, już szybkie kroki odezwały się wewnątrz domu i na werendzie ukazał się młody mężczyzna.
I dla niego także chwila ta pełną była wzruszeń; mówiły to jego oczy, rozpromienione wilgotnymi blaskami, usta drżące od słów niewymówionych i cała postać pełna tej bujnej, młodej szczęśliwości, jaką daje miłość wzajemna w latach pierwszego rozkwitu uczuć.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/32
Ta strona została skorygowana.
26