Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/340

Ta strona została skorygowana.
334

Pożegnał też Antosia z rodzajem ulgi, gdy ten wypowiedziawszy mu wszystko co miał na myśli, spojrzał niespokojnie na zegarek i oddalił się śpiesznie.
Nie zdołał w tej chwili myśleć o czemśkolwiek. Powrócił do siebie i nie wchodząc do matki, zamknął się w swoim pokoju. Wydobył z kieszeni paltota nowelę, która tak złego przyjęcia doznała na świecie, i jak gdyby potrzebował koniecznie wyrzec na czemś głuchą wściekłość, jaka go nurtowała, podarł ją, rzucił w piec i pastwił się nad nią, podkładając ogień, dopóki arkusz po arkuszu nie zgorzał i nie rosypał się w białawy popiół. Potem usiadł przed biurkiem w zupełnej bezczynności. Głowa mu ciężyła; oparł czoło na obu rękach i pozostał tak czas jakiś. Gdyby go kto zapytał wtedy o czem myśli, z pewnością nie umiałby odpowiedzieć, a jednak mózg jego nie próżnował. Latały po nim chaotyczne obrazy i myśli, nakształt