Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/348

Ta strona została skorygowana.
342

tem większą wartość. Interesantów zwykle przyjmował w biurze, ale Wacław do tej kategoryi liczyć się nie chciał i poszedł wprost do domu, gdzie zwykle czekało go serdeczne przyjęcie.
Zastał pana Euzebiusza na zwykłem miejscu; żona jego i dwie córki były za granicą, a panna Zofia gospodarowała ojcu. Powitała ona Wacława z uśmiechem pełnym przyjaźni i tego nieokreślonego wyrazu, który łączy dwoje ludzi, kiedy pomiędzy nimi istnieje porozumienie, tajemnica, lub kiedy jedno z nich jest powiernikiem drugiego. Zapewne temu należało przypisać rumieniec panny Zofii i lekkie drżenie ręki, którą nowoprzybyłemu podała.
Pan Euzebiusz, zatopiony w rozkoszach gastronomicznych prawdziwej mokkańskiej kawy, której sekret przyrządzania posiadano w jego domu, jak zwykle okazał mu się przyjaznym... Pomimo lat prze-