Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/356

Ta strona została skorygowana.
350

Euzebiusz nie miał zwyczaju nikogo o nic wypytywać i czekał, co mu nowoprzybyły powie; panna Zosia zaś byłaby pytała chętnie, ale sam na sam; przy ojcu nie wypadało jej wydawać się z tem, że była powiernicą Wacława.
Wreszcie znudzony niepewnością, odezwał się Wacław, odrazu zagajając sprawę:
— Przyszedłem do pana o poradę i z prośbą ważną.
Być może iż pan Euzebiusz domyślał się tego, być może, iż był lepiej uwiadodomiony o sprawach Wacława, niżeli się z tem wydawał, bo jedną z właściwości jego było, iż zawsze wiedział o wszystkich okolicznościach tyczących się bliźniego, jakkolwiek nie mówił o nich nigdy. W każdym razie twarz jego przybrała na te słowa wyraz przyjemnego zdziwienia.
— I owszem, mów, mów — odparł powoli — mów z całem zaufaniem.