Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/363

Ta strona została skorygowana.
357

— I twoim, wierzaj mi, Wacławie.
— Pomóż mi, poradź przynajmniej.
Zamiast słów, pan Euzebiusz odpowiedział mu wymownie całem zachowaniem się swojem, świadczącem, jak żywo obchodziło go jego położenie.
— Posłuchaj mnie — wyrzekł wreszcie — według mojego zdania...
Zatrzymał się, jak to miał zwyczaj czynić wówczas, gdy wypadało mu koniecznie występować z jakim projektem, i zdawał się badać oczyma grunt, na jaki się spuszczał.
Nie odebrał jednak żadnej wskazówki: Wacław nie uprzedził go, jak to czynili zwykle ludzie lubiący oddawać pod cudze zdanie własne gotowe projekty.
Pan Euzebiusz odchrząknął lekko i mówił dalej tonem tak pełnym wahania się, iż rada jego była raczej nastręczeniem pomysłu, niż konkretnym wyrazem przekonań.