Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/396

Ta strona została skorygowana.
380

swoich papierów, głosem, który dźwięczał ostro, na kształt uderzenia dzwonka.
— Jestem — odparł stłumiony a głęboki głos wezwanego.
Z pewnością pan Schmetterling widział, że podwładny stał naprzeciw niego, o trzy kroki od biurka; ale oczy jego tem różniły się od kocich, że widział tylko to, co chciał i kiedy chciał. Po chwili więc dopiero złożył papiery.
— Panie Mergold, przystąp-no tu pan bliżej.
Wezwany zbliżył się do biurka, ale twarz jego nie drgnęła, a powieki pozostały spuszczone.
— Oto jest pan Julski — mówił dalej pryncypał. — Od jutra zacznie on chodzić do naszego biura; dasz mu pan jaką robotę.
Wówczas dopiero nowoprzybyły spojrzał na Wacława; światło dnia odbiło się w jego wielkich, czarnych oczach, marzą-