Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/60

Ta strona została skorygowana.
54

zwykłem miejscu w przyciemnionym saloniku, wskazując gościowi krzesło obok siebie.
— Ciocia się śpieszy, ciocia gdzieś wychodziła — wyrzekła Teodozya, opierając się jej życzeniu.
Ale ciocia, biorąc jej ręce i sadzając ją obok siebie, odparła z ujmującą słodyczą:
— Zajęcia moje przed tak rzadkim gościem ustąpić muszą. Siadaj, moja droga, i mówmy o Wacławie. Zdaje mi się, że zupełnie fałszywie pojmujesz jego ożenienie.
— Cóż tu trudnego do pojęcia? — odparła wcale nieudobruchana panna Teodozya. — Wiadoma to rzecz, iż młodzież bez majątku musi się starać o bogate panny.
— Mężczyzna jest głową domu, na nim leży utrzymanie rodziny, pamiętaj o tem. Nie zapominaj także jaką boleścią byłoby dla kochającego serca, gdyby ci, których